poniedziałek, 27 lutego 2012

Lato w środku zimy

Jej Mama robi najlepsze ciasta na świecie. Ona chyba najbardziej lubi sernik z czekoladową kruszonką, sernikomakowiec z oblaną lukrem kratką, 13-warstwowy tort miodowy, fenomenalny tort na spodzie z płatków kukurydzianych, słodki węgierski i trójkąt z herbatników. Ale to nie wszystko, bo Jej Mama robi jeszcze obłędne pączki, róże weneckie, smaczną czekoladową babkę ze słonecznikiem, a ostatnio jeszcze pyszne marchewkowe. I to dopiero początek:) A najlepszym dowodem na to jest On, który tymi  ciachami się zajada, aż mu się uszy trzęsą, choć jak wiadomo - ze słodkości najbardziej lubi konkret.

Jest takie szybkie ciasto bez pieczenia, które nawet zimą przywołuje lato. Ona nawet zrobiła je kiedyś na urodziny, gdy na obczyźnie przebywała. Wciągnęła z apetytem i z Przyjaciółką.

Wczoraj Jej Mama zaserwowała piętrowca na niedzielny deser. Było pysznie. Ona nie mogła oderwać oczu i łyżeczki. Aparat też się długo nie opierał.


Składniki
biszkopty języczki - wielokrotność 3
śmietana 30%
herbata
2 łyżki cukru
garść migdałów
wiśnie w alkoholu lub dowolne owoce
truskawki do dekoracji

Ona tym razem pomogła jedynie w dekoracji, On - w konsumpcji.

Za to Jej mama: namoczyła biszkopty w zimnej, mocnej i słodkiej herbacie. Ubiła kremówkę i przełożyła nią warstwy ułożonych obok siebie ciastek, dodając również pijane wiśnie. Na ostatnią warstwę śmietany posypała uprażone, pokrojone drobno migdały oraz truskawki.


Choć pogoda za oknami kusiła wiosennym słońcem, u Jej Rodziców było jeszcze cieplej - było piękne, letnie popołudnie. Pychota!

Przepis bierze udział w akcji:

niedziela, 26 lutego 2012

Na pralinkach Ona zbije kokosy

Ona znów w sobotę otworzyła manufakturę czekolady i podgrzewała, smarowała, zamrażała, wypełniała, zalewała. On cierpliwie smakował. - Domowe bounty, tylko sama natura - pochwalił.



Po pralinkach z malinami Ona postanowiła w czekoladzie zanurzyć kokos. I choć szukała w necie przepisu na idealne nadzienie, jak to bywa najczęściej - skończyła na własnoręcznym opracowaniu receptury metodą na oko i na smak.

Składniki
tabliczka mlecznej czekolady
3 łyżki wiórków kokosowych
2 łyżki cukru pudru
chlust mleka
łyżka śmietany 30%

Ona czekoladę rozpuściła w kąpieli wodnej, On w tym czasie dzielnie walczył z bólem głowy i felietonami prawdziwie polskich publicystów codziennych.

Foremkę do czekoladek Ona wysmarowała słodką mazią (tym razem pędzelkiem podarowanym przez Jej Mamę, a nie paluchem jak ostatnio - oblizywania, ale i oparzeń było dzięki temu znacznie mniej) i wstawiła do zamrażarki na 10 min. Po tym czasie czynność powtórzyła. W małym rondlu umieściła wiórki kokosowe, które zalała odrobiną mleka i podgrzała, gdy zgęstniały, dodała cukier puder, a na końcu śmietankę. Całość intensywnie mieszała.


Chłodną masą kokosową przeciśniętą przez sitko celem odlania słodkiego jak ulepek kokosowego mleczka, Ona wypełniła foremki i zalała czekoladą. Wstawiła do zamrażarki na pół "Hugo" Scorsese (no, może na dłużej trochę, bo chcą nie chcąc, usnęła).

Później Ona i On walczyli, wyciągając czekoladki z foremek. Ofiar w ludziach nie było, ale w pralinkach jak najbardziej.Ona i On zjedli je, by zatrzeć ślady buszowania w kuchni.


Przepis bierze udział w akcji:
Smakowite Prezenty

piątek, 24 lutego 2012

Co podał szef kuchni

Wyobraźcie sobie, że nie Wy stajecie za kuchennym blatem, nie Wy kroicie, wrzucacie do garnków, na patelnie ani blachy, nie Wy doprawiacie, mieszacie, kosztujecie, stresujecie się, czy innym będzie smakować, aż wreszcie nie Wy sprzątacie bałagan na stołach, podłodze i na trasie do lodówki. Nie Wy, ani też nie Ona i On.

Można przecież raz na jakiś czas oddać pałeczkę, albo lepiej nawet: chochlę specjaliście, który przygotuje takie połączenie, że oko zbieleje, a w kąciki ust napłynie ślinka;) Można szczególnie, gdy jest się, jak Ona i On na wakacjach.

Ona i On trafili niedawno w gościnne progi Restauracji Białej w Juracie. Korzystając z zaproszenia na hotelową obiadokolację, nauczeni doświadczeniem pysznych śniadań (i to nie raz jedyny), spodziewali się pyszności i zupełnie się nie zawiedli.

Nie wszystko Ona dobrze uchwyciła aparatem, po który sięgała między kęsami. Ciągle żałuje, że fenomenalnej wręcz wątróbki drobiowej w aromacie majeranku z sosem wiśniowym i puree z jabłek nie uwieczniła. To była doskonałość na dobry początek pobytu na Helu. Po niej przyszedł całkiem sensowny żurek z wędzonym boczkiem, choć konkurencja w wykonaniu Jej Mamy jest nadal silna. Zresztą Ona i On odnieśli wrażenie, że zupa ta, choć świetnie rozgrzewająca i dobrze doprawiona średnio komponowała się z całą kolacją.


Za to soczysty indyk z nieziemskim, kremowym sosem curry na bardzo maślanym risotto z szafranem sprawił, że oboje mruczeli z zadowolenia. Najbardziej zaskoczył Jego i Ją prosty groszek cukrowy z sezamowym masłem, który stał się odkryciem nie tylko tego wieczoru.

Ona choć nazwana przez niego mistrzynią tart sama zrażona wspomnieniami niesmacznych jabłeczników podsuwanych Jej przez ciotkę w dzieciństwie, rzadko wykorzystuje w nich jabłka. A tymczasem On przepada za mocno cynamonową kompozycją tych owoców. Więc dostali na deser: jabłkową tartę z cynamonowym kremem. Nie tylko On był zadowolony.

Kolejnego dnia szef kuchni Andrzej Bałdyga odkrył przed nimi kolejne ciekawe smaki. Jego i Ją zaskoczył niezapomniany sos z tuńczyka, który towarzyszył jajku w koszulce i kruchej pieczonej polędwiczce wieprzowej.


Gdy przyszedł czas na kaszubską zupę rybną Jej kubki smakowe, były tak rozochocone, że po kilku pierwszych łyżkach, Ona wołała: więcej!


I znów w drugim daniu niespodzianka. Tym razem ciekawy smak przyniósł.. pieczony por! Rozpływał się w ustach, pozostawiając na języku słodycz i myśl: rany, dlaczego nigdy Ona i On nie jedli tej wiecheci tak podanej?! Ich myśli uspokoił nieco aromatyzowany suszonymi podgrzybkami dorsz z cytrynowym sosem - zero wyciskanego owocu sprawiającego, że buzia się wykrzywia - kremowy sos wystarczająco wyciągnął smaki. A do tego ziemniaczane puree z wędzonym boczkiem. On nie narzekał i już kombinował, jakie dodatki dołoży do swojego zawodowego puree.


Wiecie, że ananasa można podać z zielem angielskim i liściem laurowym? Niebywałe, prawda? To połączenie smaków było kolejną niespodzianką. Tym razem towarzyszyło kulce waniliowych lodów.


A teraz jeszcze raz Wyobraźcie sobie, że nie Wy stajecie za kuchennym blatem, nie Wy kroicie, wrzucacie do garnków, na patelnie ani blachy, nie Wy doprawiacie, mieszacie, kosztujecie, stresujecie się, czy innym będzie smakować, aż wreszcie nie Wy sprzątacie ten harmider na stołach, podłodze i na trasie do lodówki. Nie Wy, ani też nie Ona i On. Dokąd się przenosicie? Ona i On już wiedzą.

Hotelowe śniadanie w bieli

- Po co wy robicie zdjęcia tego, co jecie? - zapytał kiedyś Jej starszy brat. - Pewnie, żeby mieć dowód, gdy się zatrujecie!;)

Niezupełnie, choć pewnie dobrze mieć taką ewentualnośc na uwadze;) Ona biega po knajpkach i pysznych zlotach u znajomych, którzy dobrze gotują z aparatem - by uwiecznić potrawy, by podczas oglądania łatwiej przypomnieć sobie ich zapach, smak i konsystencję oraz by z czasem na blogu wprowadzić nieco więcej knajpowych recenzji.

Ona i On wspominają z utęsknieniem godziny, które minęły od ich tradycyjnego zimowego wypadu nad morze. Spędzili tam cudowny czas pełen śniegu, słońca, pysznego jedzenia i miłości. A czego chcieć więcej do zasłużonego relaksu?

Wizyta na Helu zawsze mija im pod znakiem doskonałych smaków. Tym razem częściej jeszcze odwiedzali Restaurację Białą w Juracie. A tam witał ich przyjemny klimat, przemiła, subtelna obsługa i wspaniały widok - na spokojne, choć mroźne morze.




Tam Ona zajadała poranne muesli z jogurtem.


On rozsmakowywał się w konkretach: jajkach na różne sposoby i parówkach (gwoli ścisłości: Ona wyjadała mu co lepsze kąski z talerza)


Ona przygotowywała sałatki z roszponką, rukolą, ogórasem i papryką oblane genialnymi oliwami. Ze smakiem wcinała cheddar i próbowała na chrupiącym pieczywie pasztetu, który On tak zachwalał.


Ona ciągle zaspanym wzrokiem, mimo mocnej kawy z dodatkową ilością śmietanki łypała na wymarzoną, dopełniającą idealnego śniadania obsypanej makiem bułeczki z czekoladą. Nie mogła im odmówić. Powiedzieliby potem, że nie wzięła, bo jakieś takie czarne, a Ona rasistką nie jest. O nie! Na potwierdzenie wcale się z Nim tą cudownością nie podzieliła;)


Podczas jednego ze śniadań On przyniósł Jej zimową gwiazdkę z nieba: soczyste, aromatyczne, pachnące truskawki.



Do teraz Ona czuje tę radość. Później jeszcze przyszedł czas na kolację. W tym samym miejscu - ale o tym wkrótce.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Czekoladowe serca pełne malin

Jeszcze w sobotę Jej Mama opowiadała, jak to lubi czekoladę z nadzieniem nie takim, co kot napłakał, ale z takim - od serca: nugatowym, kokosowym albo owocowym.

Ona postanowiła więc także na konto jutrzejszego Dnia Epileptyka przygotować pralinki.


Rzecz prostsza niż można byłoby przypuszczać, choć dość czasochłonna. To idealna praca, gdy za oknem mróz - spokojnie do przygotowania można wykorzystać minusową temperaturę za oknem zamiast za drzwiami zamrażarki.

Składniki
1 tabliczka czekolady mlecznej
garść mrożonych malin
2 łyżki cukru
3 łyżki śmietanki 30%

Ona w kąpieli wodnej roztapia czekoladę i foremkę do pralinek smaruje.. no nie, niestety nie pędzelkiem a małym palcem, który - oczywiście dla ochrony delikatnych opuszków, a nie dla smaku - co chwilę musi oblizywać. Podziwiając padający za oknem śnieg, wystawia na balkon.

W tym czasie w rondelku z cukrem gotuje maliny. Przeciera je przez sitko, odrzucając pestki. On skuszony ich słodkim aromatem przychodzi powyjadać razem z Nią te odrzutki, po czym wraca uporządkować pamiątki po dniu, w którym spełniło się Jego marzenie (pamiętacie? Ona dziękuje, On jeszcze bardziej!).

Ona dodaje jeszcze do malin kremówkę i odstawia do wystygnięcia.

Raz jeszcze foremki smakuje czekoladą i wystawia na mróz. Przestudzoną masę malinową wypełnia foremkę i odstawia na chwilę do zamrażarki, po czym podgrzewa ponownie czekoladę i zapełnia nią foremki po same brzegi.


 


Ona nawet nie będzie udawać, że wszystkie wyszły Jej tak, jak na powyższych zdjęciach - z kilkunastu czekoladek tylko parę ostało się w całości. Nauczona doświadczeniem kolejnym razem nałoży grubszą warstwę czekolady, by spokojnie wydusić pralinki bez słodkich ofiar w nich samych.Ale.. nie ma tego słodkiego, co by do buzi nie trafiło, jak mawia stare porzekadło.


Przepis bierze udział w akcji:
Smakowite Prezenty

niedziela, 12 lutego 2012

Kaszka manna á la szarlotka

Ona już dawno przestała gotować weekendową kaszkę na śniadanie. Rondel za każdym razem czerniał przy przygotowaniach, co Ona uznała za wyjątkowo niepolityczne zachowanie sprzętu kuchennego i z powodu podejrzeń o dawanie forów jednej z ras, odpuściła. Robienie kaszki przejął On.
W okolicznościach braku smacznych owoców do dania, których wg Niego najlepszym owocowym sokiem nie udałoby się zastąpić, wprowadził znaczące zmiany. Koniec kaszki manny z owocami! Nadeszła era kaszki á la szarlotka.

 
Składniki (na 2 porcje)
nieco ponad 0,5  litra mleka
łyżeczka miodu/cukru
ok. 20 łyżek kaszki
1 jabłko
garść rodzynek
cynamon


On rodzynki namacza chwilę wcześniej w ciepłej wodzie, a jabłko ściera na tarce. Kaszkę gotuje na mleku z dodatkiem miodu - pod koniec gotowania dorzuca jabłko, rodzynki i miesza. Całość posypuje cynamonem.



A Ona? Ona w tym czasie dopija wiadro porannej kawy z mlekiem i leniwie się przeciąga, ale obserwuje, obserwuje - by Wam tu wszystko opisać:)

Przepis bierze udział w akcji:
Potrawy 
rozgrzewające

niedziela, 5 lutego 2012

Kofta indyjska w najlepszym towarzystwie

Kiedyś najlepszym daniem w Green Way'u była kofta: talerz pełen smacznego sypkiego ryżu zalanego delikatnym kremowym sosem i trzy zgrabne kuleczki. A do tego surówki. Talerz takich pyszności Ona pochłonęła pierwszy raz w czasie studiów. On jakieś 300 km dalej podczas swoich. I to były najlepsze green'owe spotkania, których nic nie pokona.

Gdy studia się skończyły, wielkość green'owego dania drastycznie zmalała (tudzież: powiększyły się ich żołądki), cena zwiększyła, a przypadkowe towarzystwo zapychało ukraińskim barszczem i makaronową zapiekanką bez smaku. Czas było włączyć koftę do domowego menu.
 

A weekend jest na to najlepszym czasem: można wtedy bezkarnie kulać całkiem polski ser, który bezwstydnie udawać będzie ten indyjski, lepić go, rozsypywać prawdziwie indyjskie przyprawy, malując z nich na podłodze pachnące obrazy i smakować, próbować, robić na nowo. Wtedy nie trzeba się śpieszyć, można próbować, a wreszcie - delektować się najlepszym kształtem potrawy.

Składniki
1 kostka twarogu
4 średnie ziemniaki
4 łyżki mąki pszennej
1-2 jaja
bułka tarta
olej do smażenia
1 mały jogurt naturalny
2 pomidory
sol, pieprz ziołowy
3 łyżeczki przyprawy garam masala

Ona ziemniaki gotuje i chłodne z twarogiem, pieprzem i solą mieli, dosypuje garam masalę i formuje kuleczki. Gdy nie chcą się lepić, dodaje jajo, kiedy masa jest za rzadka, posiłkuje się mąką.


Całość obtacza w mące, roztrzepanym jajku i bułce tartej.
Próbuje piec je na folii, ale dziadygi się rozlatują. Lekko je więc poirytowana spłaszcza i już On zabiera Jej z rąk patelnię i smaży cierpliwie do zarumienienia.



W tym czasie Ona przygotowuje pomidorowy sos na bazie pokrojonych w kostkę pomidorów, przecieru pomidorowego i jogurtu oraz soli z pieprzem. Całość uciera przez sito.
 

Do tego On gotuje ryż i obiad gotowy.
 
 

Domowa garam masala

Ona i On mają w kuchni cały zastęp przypraw. Najczęściej sięgają po sól, świeżo mielony pieprz, oregano, tymianek, paprykę i kumin. Do zrobienia popisowej tika masali On przygotowuje specjalną mieszankę, Ona przygotowuje swoją garam masalę do kofty i ostrych krakersów.
Nie pogardzą jednak sprawdzoną indyjską mieszanką, ale gdy tej nie ma pod ręką, warto magiczne zapachy zaprosić do domu, szczególnie, że długo nie dadzą się prosić.



Składniki
3 łyżeczki kuminu
3 łyżeczki kolendry
1 łyżeczka cynamonu
4 goździki
20 ziaren czarnego pieprzu
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
4 liście laurowe

Ona na rozgrzanej suchej patelni praży oddzielnie każdą z przypraw (za wyjątkiem liści laurowych i goździków). Następnie łączy je w moździerzu i uciera. Przyprawę przechowuje w szczelnie zamkniętym słoiczku.

Przepis bierze udział w akcji:
Potrawy 
rozgrzewające