sobota, 29 października 2011

Z kopytka obiad rwie!

Jej Mama robi najlepsze pod słońcem, rozpływające się w ustach kopytka. Dla Niej te zgrabne kluski są kwintesencją domowego jedzenia. Idealnie do zrazów, gulaszu, wszelkich sosów...
Odkąd Ona i On gospodarują razem, kopytka zawitały na ich stole tylko parę razy - o jakieś setki razy za mało. Wszystko przez to, że Ona i On rzadko mają zapas ziemniaków w garnku. A jak wiadomo kopytka najlepiej zrobić z tych kartofli, które zostały podczas obiadu nietknięte.


Ona jednak po cudnym smaku kopytek sprzed paru dni na obiedzie u Rodziców, postanowiła wysmarować, to jest wygotować je sama. Gdyby nie fakt, że znów robiła je na oko, choć jak podkreśla Jej Tata, na oko to Jej babcia w szpitalu leżała, Ona podałaby dokładny przepis. A tak napisze, jak kopytka na sobotni obiad zrobiła. Mniej więcej.

Składniki
9 niewielkich ziemniaków
ok. 2 szklanek mąki pszennej
1 jajo
1 łyżeczka soli (plus 1 łyżeczka do gotowania kopytek)
2 łyżeczki oregano

Ona obrała ziemniaki i ugotowała je w osolonej wodzie. Potem zrobiła sobie maseczkę i dopiła poranną kawę. On dzielnie siedział w swojej fabryce. Gdy ugotowane ziemniaki nieco wystygły, Ona udukała (Ona uwielbia to słowo!) je w misce. Rozbiła jajko, dosypała mąki i wymieszała. Na koniec dodała oregano. Gdy masa łatwo dała się formować Ona... chyba pranie rozwiesiła, a później zaczęła ciasto formować na kształt walca (choć zdjęcie wcale tego nie udowadnia;)), co jakiś czas podsypując mąką.


Kroiła je w paski i wrzucała do osolonej wody.


Gdy wypłynęły - wyjmowała je. Połowę zamroziła, resztę Ona i Ona zjedli na obiad.
On rozpływał się nad kopytkami, podczas gdy one rozpływały się w Ich ustach.


Przepis bierze udział w akcji:
Potrawy 
rozgrzewające