niedziela, 4 września 2011

Smak lata

Pojawił się w Piaskach. Na drewnianym stole, krześle drewnianym i takim tarasie z widokiem na Mierzeję Wiślaną, w ostrym słońcu oświetlający sam Frombork.
Bywa zmienny. Czasem jego postawa się waha - z pszennej przechodzi w żytnią, z braku laku z grahamkowej w bułkową. Bo choć przygotowanie może się różnić - czasem w samo południe, innym razem tuż po godz. 8, czyli gdy słońce dopiero wschodzi;)... to ciągle jest właśnie ten smak... smak lata...
Ona i On wiedzą, że ukryty jest on właśnie w tej kanapce...

To ten smak, który potem próbuje się przywrócić na działce, a czasem - jak dziś - na balkonie, w przyjemnym wrześniowym słońcu.

To śniadanie mistrzów, choć smak dla Niej dość niezwykły. A że cebula? A że na ostro? O rany, nie!!! - myślała Ona. Ale pokochała go w całej okazałości. Pokochała Go w całej okazałości.
Głównie na bazie fety - jak dziś - a w Piaskach np. na bazie pasztetu. A podstawą jest tu pomidor - czasem malinowy, ostatnio cudowna Lima, innym razem zwyczajny. I sól... pyszna, gruboziarnista. I to wszystko.

Oto przepis na cudowną letnią kanapkę.

Składniki
4 kromki chleba
ser feta
pomidor lima
1/4 czerwonej cebuli
sól, pieprz



Ona nadrabia właśnie zaległości blogowe i pisze o pomidorowej zupce, pijąc poranną, choć właściwie... południową kawę. On szykuje śniadanie. Chleb z ziarnami smaruje fetą. Obkłada plastrem pomidora, piórkami czerwonej cebuli. Wszystko sypie gruboziarnistą solą i pieprzem. Podaje Jej. Jeszcze snem zapuchniętej, oczy dopiero na świat otwierającej, kawki wiadro żłopiącej...



Ona z resztką kawy na balkon, na słońce wychodzi i wpija zęby w kanapkę. Lato w pełni...


Przepis bierze udział w akcji:

Pomidorówka prosto z Limy

Ona i On wychodzą z założenia, że nie Oni są dla przepisów i kuchni, a kuchnia i przepisy dla nich. Jak już tak sobie świat ustawią, szaleć mogą do woli, podmieniając składniki na te zwyczajnie bardziej dostępne, zamieniając misternie odmierzone ilości na "na oko". Bo nie musi być wykwitnie, stylowo aż strach zanurzyć łyżkę, czy widelcem pogmerać. Musi za to być smacznie i łatwo, by przy przygotowaniach się nie namęczyć, ale - żeby nie było - by próbować nowych smaków i trudną kuchenną sztukę przekładać na swój język. No i trzeba co w lodówce zalega zjeść wreszcie;)

I tak powstała pomidorówka - wersja letnia, prosta banalnie!

Składniki (na 2 kubki)
8 pomidorów lima
1/3 papryki pomarańczowej (bo jest)
2 ząbki czosnku
łyżka oleju
5 listków bazylii
sól, pieprz
woda - wedle uznania

Tym razem Ona i On tak naprawdę wiosenne porządku pod koniec lata w domu robią. A więc w kuchni są jedną nogą. Każdy jedną. Drugą w pokoju okno myjąc, firanki w kuchni piorąc, prasując, czyste zawieszając, podłogę szorując i kurze ścierając. Więc naprawdę czasu na długie przygotowania nie mają. Tu liczy się czas (dokładnie tak samo, jak codziennie po południu, gdy obiad szykuje On, wyglądając jej wygłodniałych posiłku powracających z pracy trzewi).

Ona kroi więc każdy z ząbków czosnku na... ach, niech będzie 8-10 kawałków. Pomidory kroi na 3-6 kawałków. W każdy z nich wkłada kawałeczek czosnku.



Wrzuca na gorący olej. Doprawia. Podsmaża.



Dorzuca pokrojoną w paski paprykę. Potem leci dalej sprzątać. Danie, które nie robi się samo, to słabe danie.
Ona wywiesza jeszcze pranie na piękne słońce, a pomidorki przerzuca na drugą stronę i nieco rozgniata. Ona leci jeszcze na balkon bazylię podlać i zerwać parę listków.

Paćkę zupy jeszcze nie przypominającej z patelni przelewa do blendera i miksuje.



Uznaje, że zupa krem jest zdecydowanie za gęsta i jako że nie planuje kroić jej nożem, a łyżką wcinać, dolewa do niej trochę wody.


Przelewa przez sitko do rondla i... podgrzewa już z pokrojoną bazylią tuż przed zjedzeniem. Czyli... jeszcze po odkurzeniu, umyciu balkonu, powieszeniu lampek choinkowych nad oknem w remizowym stylu - jak na wrzesień przystało;)



Ten przepis bierze udział w akcjach