poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Rybka z Kątów

Do kolacji Ona i On siadają od wielkiego dzwonu. Nie, żeby wszystkie tak ochoczo wrogom oddawali, jak dietetycy nakazują, czy dźwięk kościelnych bić rzadko do nich dochodził. Wolą raczej obiadokolacją o wcześniejszej porze się pożywić. Ale samotnym, o odrobinę troski zabiegającym rybkom odmówić dziś nie mogli. Szczególnie, że z samych Kątów Rybackich drogę przebyły. A to wiadomo - pod prąd, w korkach i bez poślizgu - nie jest łatwo! A rybie wędzonej szczególnie!

Tak więc Ona i On wciągali dziś zgodnie z ruchem wskazówek zegara: tuńczyka (kruchy, suchy, intensywny, do sałatki idealny), śledzia na zimno (kruchy, słony, wyśmienity), śledzia na ciepło (wędzonego, rzecz jasna, bo prosto z lodówki - smaczny, ciągnący się, o intensywnym zapachu), maślanę (zdecydowanego faworyta: rozpływającą się w ustach rybną rozkosz!), na chlebku kończąc.


I już im się marzy kolejna taka kolacja. Więc do Wisły hop i nad samo morze!

Słodko-mdlący smak znad morza

Być latem nad morzem i nie zjeść rybki? Można, naprawdę! (choć być zimą nad morzem i rybki nie zjeść to już grzech - ale o tym kiedyś:)) I niech ją i jego od czci i wiary odsądzają! Lepszą panierkę niż w niejednej pełnej turystów i tony frytek smażalni robi mama, a i tak ryba z pary lub spod orzechowej pierzynki przebija wszystkie przygotowywane na szybko w kurortach, zresztą często swojej ceny niewarte.

Ale być latem nad morzem i gofra nie pochłonąć? To już woła o pomstę do nieba!;) A że Ona i On odwiedzili wczoraj Krynicę Morską, przerzucanie się w boku na bok i próbę własnego boczku wytopienia zakończyli takim  właśnie deserem. Ze śmietaną i jagodową frużeliną rzecz jasna. Kaloryczne i słodkie to pieruństwo aż mdli z lekka. Ale smakuje wybornie. Co zaświadczają fotografie już jedynie fragmentu tej pyszności.



Takie gofry to doskonały element tradycyjnej kuchni. Przynajmniej ich kuchni. Dla niego i dla niej taki gofr to przecież mały zwyczaj, na który pozwalają sobie rzadko. Ostatnie obżarstwo też udokumentowali - dwa lata temu, także w Krynicy. Także jedzone w pośpiechu na ulicy, także z czarujących papierowych tacek, które sprawiają, że nie wiadomo, czy wgryzać się w nie, czy w gofra może. No i u niego inny owoc - do tego polany sosem toffi. Temu to już nawet Ona nie dała rady.